
Najbliższe wydarzenia w "Klubie Podróżnika"
Sala bankietowa Restauracji na Starym Tartaku w Andrychowie
Wtorek 14 października 2025 godz. 18:00
PIĘKNA I DOBRA
Urszula Figwer we wspomnieniach Jadwigi Janus.
Wokół książki: Moje olimpiady (i nie tylko)


Dla świata sportu była przede wszystkim utytułowaną siatkarką, zdobywczynią pierwszych w historii żeńskiej siatkówki medali w Mistrzostwach Europy (1949) i Świata (1952) oraz znakomitą lekkoatletką, zajmującą czołowe pozycje na światowych listach oszczepniczek. Była też dwukrotną olimpijką (Melbourne 1956, Rzym 1960).
Swoją sportową karierę Urszula Figwer, urodzona w Inwałdzie w 1931 r., zaczynała w Beskidzie Andrychów. Trenera Kmiecia, panią Szlagorową z ul. Garncarskiej, która szyła dla niej reprezentacyjne stroje, wspominała do końca życia. Tak samo jak Andrychów, miasto zajmujące w Jej sercu miejsce najważniejsze.
Dla mnie osobiście, Urszula była nie tylko sportowcem, ale przede wszystkim skarbnicą wiedzy o czasach i miejscach, w których toczyło się jej dzieciństwo oraz wczesna młodość.
Zmarła w kwietniu br. Zostawiła mi po sobie dziesiątki przegadanych godzin, setki zapisanych stron wspomnień; nie tylko o tym, z jakiego powodu Włodzimierz Tetmajer wraz z Lucjanem Rydlem składali wizyty dziadkowi Sebastianowi i dlaczego panowie nie darzyli szacunkiem Stanisława Wyspiańskiego… Najcenniejsze okazały się Jej andrychowsko-inwałdzkie opowieści, bo poszerzały wiedzę o naszej lokalnej historii. Chcę się z Państwem nimi podzielić.
Dwa lata temu, podczas uroczystej gali, w imieniu Urszuli Figwer, odbierałam z rąk Sobiesława Zasady medal Kalos Kagathos, co przetłumaczyć można Piękna i Dobra. Taka właśnie była Urszula. Piękna i Dobra. I o tym też będzie moja opowieść.
Zapraszam bardzo, bardzo, bardzo. (Jadwiga Janus)
Sala bankietowa Restauracji na Starym Tartaku w Andrychowie
Wtorek 21 października 2025 godz. 18:00
MADERA - wyspa wiecznej wiosny. Podróż na własną rękę. Spotkanie z Agą Wielińską


Wszyscy już byli na Maderze, a ja jeszcze nie? Tyle się o tej wyspie wiecznej wiosny nasłuchałam, tyle się napatrzyłam na piękne zdjęcia... Jubileuszowy, 30. odwiedzony przeze mnie kraj musiał być wystrzałowy - padło więc w końcu na tę portugalską wyspę na środku Atlantyku, której bliżej do Maroka niż do Starego Kontynentu. Z małym plecakiem, jedną parą butów na nogach, z niezawodnym Nikonem, pełna entuzjazmu, po niemalże pięciu godzinach lotu wylądowałam na Maderze. Opowiem Wam o tym, jakie były plany na tę podróż i czy udało się je zrealizować.
Będzie możliwość nabycia kalendarzy z moimi autorskimi zdjęciami górskich pejzaży. (Aga Wielińska)